"Poza liczbami imponuje przede wszystkim jego jazda" - KŻ Orzeł Łódź – oficjalny serwis klubu

„Poza liczbami imponuje przede wszystkim jego jazda”

WP Sportowe Fakty

Świetny Mateusz Szczepaniak wprowadził Cellfast Wilki Krosno na fotel lidera eWinner 1. Ligi. Beniaminek wykorzystał brak czołowej postaci Orła Łódź i wygrał 49:40, odnosząc trzeci triumf w sezonie.

Problemy Orła Łódź w meczu, którego stawką był fotel lidera eWinner 1. Ligi, zaczęły się już na długo przed pierwszym wyścigiem spotkania w Krośnie. Konkretnie: w środę, gdy Aleksandr Łoktajew zaliczył upadek w lidze duńskiej. Po nim jeden z czołowych zawodników łódzkiego klubu nadal nie doszedł do pełni sił, w efekcie czego Adam Skórnicki na konfrontację z Cellfast Wilkami w miejsce Łoktajewa powołał Władimira Borodulina.

Mimo absencji Łoktajewa, Orzeł po pięciu wyścigach prowadził 17:12. W sporym stopniu pomógł w tym pech krośnian, którzy w trzech pierwszych biegach zaliczyli aż trzy „literki”. Na dzień dobry w taśmę wjechał Tobiasz Musielak, później wykluczony po upadku został Jakub Janik, a na dokładkę defekt na starcie zanotował Vaclav Milik.

Orzeł też kolekcjonował literki. Wykluczenie po groźnie wyglądającym upadku zaliczył Mateusz Dul, później z torem zapoznał się też Marcin Nowak. W ten sposób łodzianie stracili kilka cennych punktów.

Cellfast Wilki z zaproszenia skorzystały, na przełomie trzeciej i czwartej serii wyprowadzając bardzo mocne ciosy. Wystarczyła chwila, by beniaminek z jednopunktowej straty do Orła (23:24 po 8. gonitwie) wyskoczył na dziewięciopunktowe prowadzenie (37:28).

Nadzieję w serca łodzian wlała jeszcze niespodziewana wygrana Mateusza Dula, ale co z tego, skoro po chwili z wyścigu wyleciał Władimir Borodulin. Tutaj warto się na moment zatrzymać, bo decyzja arbitra wywołała kontrowersje. Rosjanin wylądował na torze po ataku przy krawężniku w wykonaniu Andrzeja Lebiediewa i choć w wielu podobnych sytuacjach sędzia wyrzucał z biegu atakującego, tym razem za winnego wypadku uznał żużlowca upadającego. Najwyraźniej uznał, że Borodulin szukał kontaktu i mógł uniknąć upadku.

[…] Koniec końców Cellfast Wilki wygrały 49:40, a dzięki pokonaniu Orła, beniaminek został liderem tabeli w eWinner 1. Lidze. 

 

Na portalu znajdziemy również artykuł dotyczący Brady’ego Kurtza.

Słabe zeszłoroczne wyniki w Fogo Unii Leszno przesądziły o wypożyczeniu Brady’ego Kurtza do Orła Łódź. Australijczyk w dalszym ciągu odbudowuje swoją dyspozycję i idzie mu to całkiem nieźle. Raz w tym sezonie został już bohaterem klubu z Łodzi.

To dzięki jego wyśmienitej postawie w 15. biegu meczu Orła Łódź z ROW-em Rybnik gospodarze pokonali faworytów do awansu do PGE Ekstraligi 45:43. Brady Kurtz wygrał w kapitalnym stylu, tocząc pasjonujący pojedynek z Rune Holtą i Michaelem Jepsenem Jensenem. Pokazał w ten sposób, że kiepski zeszły sezon to był chwilowy kryzys, aczkolwiek kosztował go dość sporo.

Australijczyk stracił przecież miejsce w składzie Fogo Unii Leszno na rzecz swojego rodaka Jaimona Lidseya. Po kilku nieudanych meczach w 2020 roku, trafił pod skrzydła Adama Skórnickiego do Łodzi i od tamtego czasu odbudowuje swoją formę w eWinner 1. Lidze. W Orle dobrze się odnalazł i postanowił kontynuować karierę w tym klubie również w tym sezonie.

Po dwóch meczach legitymuje się kapitalną średnią 2,600, ale poza liczbami imponuje przede wszystkim jego jazda, choćby we wspomnianym decydującym biegu w starciu z rybniczanami. – Ostatni sezon był dla mnie słaby. Potrafię się do tego przyznać i doskonale zdaję sobie z tego sprawę – szczerze stwierdził Kurtz w rozmowie zamieszczonej na oficjalnej stronie Orła Łódź.

– Potrzebowałem zmienić pewne rzeczy w swoim życiu, aby powrócić do dobrej formy. Pracowałem bardzo ciężko, aby mieć odpowiedni sprzęt oraz przede wszystkim nad nastawieniem, które pozwoli mi wrócić do rywalizacji na wysokim poziomie – kontynuował.

Wyjaśnił też, co poza ciężką pracą pomogło mu udanie wejść w bieżący sezon. W przeciwieństwie do lat poprzednich, odpoczął dłużej od żużla, nie ścigał się zimą w Australii i to pozwoliło mu nabrać świeżości. – Gdy wracałem do Australii, zawsze startowałem w zawodach. Przed rozpoczęciem tego sezonu nie ścigałem się jednak przez trzy lub cztery miesiące. Uważam, że było to dla mnie bardzo dobre. Dzięki temu czuję się znacznie lepiej na starcie tego sezonu – zdradził Brady Kurtz.