Aleksander Grygolec urodził się 3 lipca 2003 roku. Barwy Orła reprezentuje od sezonu 2019. Startował w łódzkim klubie w 48 meczach ligowych zdobywając 74 punkty. Ma na swoim koncie 8 zwycięstw biegowych, z czego pięć odniósł w 2023 roku. Przed nim ostatni sezon w gronie młodzieżowców.
To chyba będzie sezon decydujący o twojej przyszłości żużlowej. Bez dobrych wyników teraz nie ma co liczyć na przyzwoity kontrakt i sukcesy w gronie seniorów.
Aleksander Grygolec, zawodnik H. Skrzydlewska Orzeł Łódź: Mam ambitne cele, może nawet zbyt ambitne by się nimi publicznie chwalić. Uważam, że jestem przygotowany do walki o przedłużenie swojej kariery. Fizycznie jest ok, sprzętowo również. Pozostała tylko najważniejsza rzecz, czyli głowa. Bez tego i odpowiedniego podejścia nie da się osiągać przyzwoitych wyników. Zdaję sobie sprawę, jak ważny to dla mnie sezon. Ale się tego nie boję.
Trener Maciej Jąder był trochę załamany jak mu powiedziałeś, że nie wygrasz startu na łódzkim torze.
A ty pamiętasz kiedy wygrałem start w Łodzi?
Szczerze mówiąc, to nie analizowałem tego bieg po bieg.
No to ja zapewniam cię, że nie miało to raczej miejsca. Może podczas meczu w Gdańsku wyszedłem pierwszy spod taśmy i na tym wyliczankę mogę zakończyć. Ale spokojnie, ja „po trasie” będę wygrywał biegi. Ważne jest, który jesteś na mecie.
Odważna deklaracja, a rezerwy spod taśmy do wykorzystania.
Głowa i jeszcze raz głowa. Tutaj się w pełni zgadzam z trenerem. Tor w Łodzi jest fajny do ścigania. Gdybym wygrywał starty, to ciężko by mnie było dogonić. Geometria jest taka, że na jednym łuku można bardzo wiele zyskać i stracić. Duże nachylenie powoduje, że przy płycie jedzie się zdecydowanie wolniej, ale trasa do pokonania jest dużo krótsza. Na zewnątrz odwrotnie. Trzeba zatem idealnie spasować sprzęt i wykorzystać te możliwości. W 2020 roku klub kupił mi silnik i bardzo lubię na nim się ścigać. Teraz niby miałem nowsze jednostki, ale jak na Meczu Narodów wróciłem do „staruszka” to było całkiem nieźle. Może od niego zacznę starty w nowym sezonie? Są zamówione nowe części i zobaczymy co powie trener.
Nie słyszę narzekań na sytuację sprzętową i finansową w klubie. Co zatem sądzisz o ostatnich, zaskakujących wypowiedziach byłego kolegi z drużyny Mateusza Dula?
Nie będę tego w żaden sposób komentował. Witold Skrzydlewski mi pomagał wielokrotnie w różnych, często niezwiązanych kompletnie z żużlem sytuacjach i też jestem zdziwiony wspomnianym wywiadem. Ja przed poprzednim sezonem zainwestowałem ponad 80 tysięcy w nowe silniki i nie mam prawa narzekać na sprzęt. Trzeba patrzeć na swoją jazdę i tutaj szukać błędów. Na zawodach niższej rangi jest nieraz naprawdę super, a przychodzi do meczu ligowego i jest lipa. Dlaczego tak się dzieje? Najważniejsze, to jakoś to samemu poukładać.
Nasza rozmowa jest przykładem jak się powinien skromnie i rozważnie wypowiadać młody żużlowiec.
Potrzeba było sporo czasu, aby dojść do pewnych wniosków. Na sukces składa się bardzo wiele drobnych rzeczy i nie będę opowiadał jakich, bo to moja prywatna sprawa. Dzięki tacie nie mogę narzekać na technikę jazdy i naprawdę wiele mu zawdzięczam. Teraz z trenem popracujemy nad przełożeniami i przygotowaniem sprzętu już w okresie zimowym. Reszta zależy wyłącznie ode mnie.
No tak, fizycznie też jesteś gotowy, bo nie każdy zawodnik robi po 10 kilometrów biegowo na treningach.
W młodości startowałem w przełajach i biegach długich (polecamy kibicom stronę statystyka.pzla.pl gdzie po wpisaniu danych zawodnika można sprawdzić życiówki i osiągnięcia Olka w tej dziedzinie – przyp. red.). Jeździłem na zawody w różnych kategoriach wiekowych i bieganie nadal jest dla mnie bardzo ważne. Myślę o tym, żeby przebiec maraton. Dopóki mama w domu nie pozwalała mi na treningi żużlowe, to lekkoatletyka była dla mnie sportem numer jeden.
Mama Ci zabraniała jeździć? Jak ją przekonałeś?
Na poddaszu w domu stał rozebrany na części motocykl taty. Aby go złożyć i odpalić musiałem mieć czerwony pasek na półrocze. No i zrobiłem to. Później jeszcze dwa razy dobre wyniki w nauce były podstawą do pierwszych kroków żużlowych. Motywacja zrobiła swoje. Początki były jednak trudne. Mieszkaliśmy na górce i miałem pod nią podjechać po odpaleniu motocykla. Trochę zamieniłem kolejność i zjeżdżałem z górki nieświadomie dodając gazu. Miałem na sobie luźne dresy i wplątały mi się w tylne koło. Wylądowałem w winorośli sąsiada, na szczęście nic mi się nie stało. Kolejne próby kończyły się podobnie. Wywaliłem i strasznie się poobcierałem na żwirze, a na deser odpaliłem sprzęt na łące i wjechałem do lasu powodując dość duży pożar…
Od tej pory mama została twoim najwierniejszym kibicem?
Nic z tych rzeczy. Jest specjalistką w organizowaniu mi rehabilitacji jeśli miałem jakieś poważniejsze kontuzje, ale nie chodzi na mecze. Ogląda wszystkie spotkania Orła w telewizji, ale jak są biegi z moim udziałem, to wychodzi z pokoju i nie patrzy. Pyta tylko później – dojechał cały i zdrowy? Jak jest wszystko ok, to wtedy dopiero może ewentualnie zerknąć na powtórkę. Co jakiś czas przekonuje mnie, żebym dał sobie spokój z żużlem – bezskutecznie.
Przeglądając internet przed naszą rozmową natrafiłem na wyniki Mistrzostw Polski modeli halowych klasy F1N z 2015 roku. W gronie startujących nazwisko Aleksander Grygolec z Aeroklubu Podkarpackiego. Wiek się zgadza idealnie. Przypadek?
Nie, nie. Rzeczywiście zajmowałem się modelami szybowców latających w hali. Startowałem w zawodach i budowałem te ultra lekkie konstrukcje. Fajna przygoda, ale nie było czasu żeby się bardziej w to zaangażować.
Szybowce, bieganie, żużel… Coś pominęliśmy z lat Twojej młodości?
Jeżdżę na nartach i na łyżwach od swoich najmłodszych lat. Teraz szkolę się i doskonalę na desce. No i muszę wspomnieć o swojej pasji, czyli kostce…
Kostce?
Rubika oczywiście. Chciałem w podstawówce czymś się wyróżniać i zaliczałem się do wybitnej trójki potrafiącej ją układać. Mój rekord to 16 sekund, teraz jestem bez formy i zajmuje mi to około 22-25 sekund. Zawsze mam ze sobą parę kostek o różnych wymiarach (2×2, 3×3, 4×4, 5×5) i w wolnych chwilach biorę je do ręki. W domu mam całą kolekcję na dużej półce, m.in. kostkę Ghost którą ułożyłem do tej pory tylko raz. Sporo kosztuje to hobby, bo kostki kosztują nawet po kilkaset złotych. Rzadko spotykam podobnych pasjonatów w tej dziedzinie.
Ale za to pewnie imponujesz dziewczynom i nie możesz się od nich uwolnić?
Hmmm, nie do końca. Ostatnio dużo czasu spędzam w Łodzi i może fajnie by było kogoś tutaj poznać. Zawsze inaczej jak się ma z kim pogadać, a nie tylko treningi, praca i żużel.
No to teraz już nie będziesz narzekał na samotność, sygnał poszedł w żużlowy świat fanek Orła. Myślałeś o tym, co będziesz robił jak dalsza kariera żużlowa stanie pod znakiem zapytania?
Na pewno od razu zacznę przygotowania do startu w triathlonie. I to od razu Iron Man. Pływać potrafię nieźle, biegać też, problem tylko z jazdą na rowerze. To jedno z moich największych marzeń i na pewno prędzej, czy później je spełnię. Biegać też zresztą nie przestanę, może wrócę do rywalizacji w tej dyscyplinie? Nie będę się teraz nad tym zastanawiał. Liczy się tylko żużel!


















