27 maja obchodzimy rocznicę śmierci Heleny Skrzydlewskiej. Twórczyni największej sieci Kwiaciarni H. Skrzydlewska i zakładów pogrzebowych H. Skrzydlewska w Polsce zmarła w wieku 93 lat.
Co roku na Moto Arena Łódź odbywa się żużlowy Mecz Narodów im. Heleny Skrzydlewskiej. Zapoczątkowana w 2018 roku inicjatywa jest jednocześnie formą uczczenia pamięci założycielki firmy H. Skrzydlewska, czyli partnera strategicznego Klubu Żużlowego Orzeł Łódź. To Helena Skrzydlewska podjęła kilkanaście lat temu decyzję o zaangażowaniu środków finansowych na wsparcie “czarnego sportu” w naszym mieście.
Był rok 2004, kiedy łódzki żużel przeszedł do historii. Nie zostało to jednak zapisane złotymi zgłoskami, ponieważ to właśnie wtedy ówczesny TŻ Łódź przegrał wszystkie mecze w II lidze. Gdy wydawało się, że po raz kolejny żużel może zniknąć ze sportowej mapy Łodzi, pomocną dłoń do żużlowców wyciągnęła Rodzina Skrzydlewskich, na czela z nestorką rodu – Heleną.
Witold Skrzydlewski, honorowy Prezes Orła Łódź, zawsze podkreśla, że czarny sport dla Łodzi uratowały dwie kobiety: Joanna Skrzydlewska, jego córka, która jest wielką fanką żużla i za wszelką cenę chciała pomóc w trudnych chwilach i Pani Helena. W rodzinie Skrzydlewskich nic nie działo się bez pozwolenia seniorki rodu. Babcia zawsze kochała swoją wnuczkę, więc postanowiła podjąć wyzwanie i walczyć o lepsze jutro łódzkiego żużla.
Pierwsze sezony nie były zbyt udane dla Orła. Przez kilka lat drużyna bezskutecznie próbowała awansować na zaplecze Ekstraligi. Pani Helena rzadko bywała na stadionie, ale z uwagą śledziła każdy mecz czytając relacje prasowe. Czasami z przekorą pytała: Synek, czy ty im w ogóle płacisz, bo ostatnio nic nie mogą wygrać?
Na zarobki żużlowcy Orła nigdy nie mogli narzekać, a wypłaty zawsze były terminowe. Przekazywane środki przyniosły w końcu awans do I ligi, a to oznaczało nowe możliwości. Od tej pory seniorka rodu oglądała mecze przed telewizorem i nigdy nie umknął jej żaden szczegół wydarzenia. To właśnie dzięki jej uwagom osoba serwująca na stadionie kiełbaski zaczęła nosić biały uniform. Tam wszystko musiało być w jak najlepszym porządku. Podobnie jak w rodzinnym biznesie.
Pewnego dnia Pani Helena poczuła się bardzo źle i trafiła do szpitala. Gdy jej przerażony syn odebrał telefon od matki, usłyszał krótkie żołnierskie polecenie: Ze mną wszystko w porządku. Synek, pilnuj interesu!
Jakiś czas później seniorka Rodziny Skrzydlewskich pojawiła się na uroczystej gali Orła Łódź, podsumowującej sezon 2014. Jedną z atrakcji był przejazd motocykli. Jeden z dziennikarzy zapytał ją wtedy, czy nie boi się ryku silników. Pani Helena w swoim stylu odpowiedziała: Synu, ja przeżyłam okupację, a mam się bać jakichś motocykli?
Założycielka firmy H. Skrzydlewska była osobą bardzo religijną. Regularnie uczęszczała do Sanktuarium św. Antoniego Padewskiego i bł. o. Rafała Chylińskiego w łódzkich Łagiewnikach. Modliła się tam w wielu intencjach. Po zaangażowaniu się rodziny w łódzki żużel, św. Antoni wysłuchiwał dodatkowo próśb o pomyślność wyników Orła. Czasami, gdy kluczowi zawodnicy byli kontuzjowani, Pani Helena modliła się o… deszcz, który pozwalał odwołać zawody. I kiedy trzeba było, deszcz zawsze padał!
Pani Helena od początku ściskała kciuki za budowę nowego stadionu. – Bardzo żałuję, że pierwotna data oddania obiektu nie została dotrzymana. Gdyby pierwszy mecz na nowym obiekcie został rozegrany zgodnie z planem, to mama na pewno byłaby na nim obecna. Wierzę jednak, że teraz modli się za nas w Domu Ojca – mówi Witold Skrzydlewski.
Łódzki żużel ma ponad siedemdziesięcioletnią historię. W tym czasie okresy świetności przeplatały się ze stagnacją i marazmem. Z pewnością ostatnie siedemnaście lat pod rządami Rodziny Skrzydlewskich odbudowało pozycję żużlowej Łodzi na sportowej mapie Polski. Dziś Klub Żużlowy Orzeł Łódź jest synonimem stabilności i profesjonalizmu. Nie byłoby to możliwe bez Śp. Heleny Skrzydlewskiej.
Można odejść na zawsze, by stale być blisko…
(ks. Jan Twardowski)


















